Loading

Kiedy  już lata dni przeminą

bywa – zamieniam wodę w wino.

 

Zanim ostatnie spadną liście,

zbieram dojrzałe, słodkie kiście,

bo wtedy jest najlepsza pora,

by owoc wrzucić do gąsiora.

Dodaję cukier dla osłody,

jeszcze pokaźną ilość wody,

no i… w cierpliwość się oblekam;

czekam więc, czekam, czekam, czekam…,

a w międzyczasie chętnie słucham

plusku, co miłym jest dla ucha.

 

Gdy fermentacja jest skończona,

wyrzucam pomarszczone grona.

I wcale mnie nie denerwuje

to, że płyn wolno się klaruje.

 

Ciecz, gdy minęło czasu wiele,

z gąsiora leję do butelek,

prosząc znajomych i rodzinę

na wodę, co się stała winem.

 

31.01.2019