Loading

zaduma nad „Pietą” Michała Anioła, a także nad wielkością wszystkich matek

 

Mówił do tłumów. Te go uwielbiały,

bo wracał życie, leczył, karmił chlebem.

Biły pokłony, Hosanna śpiewały,

rojąc, że ziemia z Nim – stanie się niebem.

Złoczyńcą został z oskarżeń motłochu.

Kiedy już ziemię ogarnęła groza,

wszyscy szydercy uciekli w popłochu.

Została tylko Mater Dolorosa.

 

Pięść zaciśnięta. Usta niecą słowa.

Nigdy! – stanowczo rzuca tyranowi

młodzieńcza, mocno rozpalona głowa

śniąc, iż tym buntem da wolność krajowi.

Za swe marzenia srogie cierpi męki.

Po szarej twarzy słona płynie śloza.

W dal, w trakt wiodący do kraju udręki,

wciąż się wpatruje Mater Dolorosa.

 

Walczył, choć ciągle był w chłopięcia wieku,

strach przykrywając tylko dziarską miną.

Władcy, na słabość swą nie znając leku,

iść mu kazali na czołgi… z benzyną.

Oni w podziemiach znaleźli schronienie.

Jego pierś zgniotła ciężka czołgu płoza.

Gdy ruin morze trawiły płomienie,

trwała w tym piekle Mater Dolorosa.

 

Los ofiarował jej talentów wiele

i powierzchowność niczym blask poranka,

by wymarzone osiągała cele.

Wówczas się mała pokazała ranka.

Ktoś wydał wyrok: to postać złośliwa!

Jakże okrutną jest taka diagnoza!

Przy łożu chorej – choć serce ból skrywa,

jest uśmiechnięta Mater Dolorosa.

 

Piłka w podskokach witała się z drogą.

Za nią wybiegło rozbawione dziecko.

Pisk opon. Oczy przepełnione trwogą,

gdy ostateczność zbliża się zdradziecko.

I po dotyku potwora ze stali

los życie zamknął, jak płatki mimoza.

Przy drodze kwiaty. Czasem znicz się pali.

I łka bezgłośnie Mater Dolorosa.

 

Cudowne dziecko – wciąż o nim mawiała,

a on zamykał się w swojej ułudzie.

By się pociecha nie przepracowała,

jej dni mijały w kłopotach i trudzie.

Zawsze synkowi brakowało szmalu,

choć z domu wyniósł już wszystkie precjoza.

Dał pokaz siły. Dziś leży w szpitalu

poturbowana Mater Dolorosa.

To była miłość. Ta jedna, jedyna

jaka nielicznym przydarzyć się może.

Gdy na innego spojrzała dziewczyna,

przyszły pretensje, obraza i… noże.

Zazdrość miłości zadała cierpienie.

Skąd w młodym sercu ta metamorfoza?

Ona nie żyje. Przed nim uwięzienie.

Tu i tam płacze Mater Dolorosa.

 

Jest mistrza dzieło – dwa zimne kamienie;

kobieta trzyma martwe ciało syna.

Jej twarz wyraża ogromne cierpienie

i żal, co matkę do ziemi przygina.

Lecz w niej nie widać wrogości do ludzi.

Pośród tych, którym ciąży życia proza,

wielki szacunek monument ów budzi.

Silna w słabości Mater Dolorosa.

 

02.06.2006