Pamiętasz przyjacielu tamten jesienny ranek?
Niebo rzewnie płakało. Tłum zapełniał przystanek.
Nie szukaliśmy zwady. Gadaliśmy o raju.
Czekanie się dłużyło. Wciąż nie było tramwaju.
Śmiałeś się: Przemokniemy! Dopadnie nas choroba!
Smutny pan się odezwał: Ustrój się nie podoba?
Pamiętasz popołudnia przy kufelku spędzane.
Mijały nam złudzenia z owym czerwcem związane.
Mówiliśmy, że wszystkim lepiej miało być przecież.
Powiedziałem, że raj nasz chyba na tamtym świecie.
Jakiś pan ku nam podszedł – mina smutna i wraża:
Uczucia religijne publicznie pan obraża.
Choć życie z nas zakpiło, każdy ciągle się łudzi,
bo wiele w dniach minionych czyniliśmy dla ludzi.
Dzisiaj jeszcze rym składny do bliźniego kieruję,
co sumienie obudzi lub duszę uraduje.
Lecz może rzec pan smutny – wizja ta mnie przeraża:
Naszej drogiej ojczyźnie wyraźnie pan zagraża.
11.12.2004