Rodzice tak mawiali, więc chyba nie blaga:
Skoro nie jesteś grzeczny, zje Cię Baba Jaga.
Na konsumpcję swej chatki nie ma już ochoty.
(Budownictwo przeżywa przejściowe kłopoty).
Czasem też usłyszałem: Jeśli płacz nie minie,
zabierze Cię kominiarz i schrupie w kominie,
bo codzienny salceson już go mocno złości.
(W przemyśle mięsnym trwały chwilowe trudności).
Jak bardzo odległymi dziś są tamte dzieje;
baśniowa Baba Jaga przecież dzieci nie je,
bo zęby utraciła w chorych kas opiece.
Stąd czasem łza maleńka lśni na jej powiece.
A kominiarz? Wiedzę tę mają nawet skrzaty
– kania dżdżu tak nie pragnie, jak on dnia wypłaty.
Kiedy już ją otrzyma, paniskiem się czuje;
nakupi salcesonu – ależ poucztuje!
Skądże odmiana taka wzięła się w człowieku?
Od pamiętnego sierpnia minęło ćwierć wieku.
A kimże teraz straszyć? Sprawa oczywista,
że najlepszym straszydłem jest dziś komunista!
03.08.2005