Świat mówił wówczas do mnie: Smyku!
(strojem mym były krótkie spodnie),
gdy jego głos grzmiał w kołchoźniku.
Nie umiał mówić zbyt swobodnie,
ale namiętnie perorował.
Na posiedzeniach, zjazdach, wiecach
z kart odczytywał wielkie słowa:
o celu, który nam przyświeca
i margarynie, że da zdrowie.
Bezsporne dawał też dowody,
że partia zwiększy nam pogłowie
bydła, lub jakiejś innej trzody.
Tłumaczył pewne braki w sklepie
tym, iż się stale hartujemy.
Zapewniał, że nam będzie lepiej,
kiedy socjalizm zbudujemy.
Obietnicami nas czarował,
dając niewiele – prawie nic.
A kiedy czyn zastąpią słowa,
wtedy to jest zwyczajny pic!
Byłem młodzieńcem – drogi Panie,
a on w ów smutny dzień grudniowy,
na szklanym zjawił się ekranie.
Porządek obiecywał nowy.
Mówił: Przed nami wielkie sprawy,
bo drugą Polskę czas budować.
Partia – sternikiem państwa nawy!
Czasem o winie padły słowa.
Wyjawił też, że bywał w świecie,
lecz wrócił, by tu rzucić cumy.
Kiedy zapytał: Pomożecie?
– Tak! – z entuzjazmem grzmiały tłumy.
I brzmiała nuta optymizmu,
przy zapowiedzi, co nas czeka:
Wielkie budowy socjalizmu
wkrótce poprawią byt człowieka.
Wiele obietnic zaserwował,
dając niewiele – prawie nic.
A kiedy czyn zastąpią słowa,
wtedy to jest zwyczajny pic!
Gdy się statecznym mężem stałem
(bo z życia wziąłem nauk wiele),
on został tłumów ideałem
i wkrótce stanął na ich czele.
W dniu chwały wypił nasze zdrowie.
Kiedy swej mowy miał tłumacza,
snuć począł powieść o odnowie;
chciał zmieniać świat, co nas otacza.
Drugiej Japonii obraz błogi
pragnął na polskiej ujrzeć ziemi.
Lewej i prawej szukał nogi;
siebie umieszczał między nimi.
Na demokrację wciąż narzekał.
Za to, że przyrzekł nam miliony,
wdzięczności od narodu czekał
i brakiem czci był zadziwiony.
Obietnicami wciąż szafował,
dając niewiele – prawie nic.
A kiedy czyn zastąpią słowa,
wtedy to jest zwyczajny pic!
Zbliżyłem się do starca wieku.
Ptak się rozglądał za wyrajem,
a naród na zło szukał leku.
Dwóch wzięło rządy nad tym krajem.
Głoszą, iż zawsze prawi byli
i wokół węszą wciąż afery.
Wspólnie zbudują – oświadczyli
– Rzeczpospolitą numer cztery!
Wpierw Europę obrazili.
Kto im przychylny – zyskał względy,
a innych błotem obrzucili,
by dla uległych mieć urzędy.
Chełpliwie głoszą: Lepiej będzie,
gdy już komuchy się rozliczą!
Lecz sami się stawiają w rzędzie
tych, którzy masom grożą smyczą.
Pełna obietnic wciąż ich mowa;
dają niewiele – prawie nic.
A kiedy czyn zastąpią słowa,
wtedy to jest zwyczajny pic!
01.09.2006
** Kołchoźnik – głośnik radiowęzłowy; urządzenie z regulatorem natężenia dźwięku. Służył do słuchania audycji radiowych rozpowszechnianych za pomocą radiofonii przewodowej. W tamtym czasie moja rodzina miała już takie urządzenie w mieszkaniu i uiszczała zań stosowny abonament.