Loading

Z Tomka – iż jest jąkałą, młódź się naigrawa.

Z Marysią – bo jest w ciąży, matka nie rozmawia.

W duszy chłopaka drwina ran wiele wykrawa.

Pustka wokół dziewczyny życia ją pozbawia.

 

Idzie ulicą człowiek – wzrok jakiś zamglony,

wciąż się chwieje, podpiera i na ziemię pada.

Przechodzą inni, gdy tak leży ubłocony.

Pewnie pijak – do siebie każdy z nich powiada.

 

Grzegorz – ciężko pracując – w dobrobycie żyje;

ma dom, samochód, czasem za granicą gości.

Kuba nie lubi pracy. Za to tęgo pije.

Pewnie kradnie – o tamtym wciąż syczy z zazdrości.

 

W dżdżysty poranek Ziemia we mgle jest spowita,

a żebrząca kobieta z dzieckiem trwa na dworze.

Obok niej przeszedł kapłan. Minął ją lewita.

Gdzie jest samarytanin, który jej pomoże?

 

Banda rosłych młokosów przechodnia napada.

Głowa kijem rozbita, krew zalewa szyję…

Na wołanie: Pomocy! – nikt nie odpowiada.

Ciało dotknęło ziemi. Człowiek już nie żyje.

 

Jaś pacholęciem będąc, w rówieśników gronie

perorował, iż diabeł to Murzyn z rogami.

Kiedy podrósł, rysuje farbą na betonie

wysokie szubienice z Dawida gwiazdami.

 

Jego brat, z wielką dumą kolegom przewodzi,

gdy krzyczą: Precz z komuną! lub: Do gazu Żydzi!

Ojciec zaś przyjaciołom w dyskusjach dowodzi,

iż kto jest patriotą – obcych nienawidzi!

 

                                           * * *

 

Gdzieś w przydrożnej kapliczce, co stoi od wieku,

siadł Chrystus Frasobliwy i duma nad światem.

Nie pamiętasz, jak Ciebie uczyłem człowieku,

że ten Ktoś obok Ciebie też jest Twoim bratem!

 

Dlaczego nie chcesz wiedzieć, czego mu potrzeba,

a ostrze Twego słowa serce mu kaleczy?

Przecież ciągle powtarzasz: Ojcze, daj nam chleba

i od złego w swej boskiej zachowaj nas pieczy.

 

W swej codziennej modlitwie zwracasz się do Boga:

Niechaj Twoje Królestwo na Ziemi się ziści!

Czemu więc w Twoim bliźnim widzisz swego wroga?

Skąd jest w Tobie człowieku tyle nienawiści?

 

Czemuś w teatrze życia wybrał rolę kata

i przyjemność Ci sprawia nieszczęście bliźniego?

Ja przecież Ci kazałem, abyś swego brata

tak gorąco miłował, jak siebie samego!

 

Dlaczego bratu swemu wciąż wytykasz winy,

kiedy o przebaczenie błaga Cię skruszony?

W pysze faryzeusza poszukaj przyczyny,

że tylko celnik został usprawiedliwiony.

 

By dać miłość, dziecięciem przyszedłem na ziemię;

ze żłóbka do mych braci wyciągałem ręce.

By miłością tą objąć całe ludzkie plemię,

na Golgocie w straszliwej umierałem męce.

 

Potem cichutko siadłem sobie na rozdrożu;

zamknięty w tej figurce, z drzewa wystrugany.

Chcę pocieszać tych wszystkich, co żyją w łez morzu.

Chcę stąd leczyć przez ludzi zadawane rany.

 

12.09.1998