Błąkałeś się po tamtej ziemi,
chodząc po lądzie i po fali.
Gdy przebywałeś między swymi,
że inny jesteś – rozprawiali.
Bo chciałeś u grzesznika gościć
i łaski znak dostrzec w cierpieniu.
W swoje nauki o miłości
wtrącałeś myśl o przebaczeniu.
Głodny tłum chlebem nakarmiłeś,
a grzechy odpuściłeś wielu.
Niewidomemu wzrok wróciłeś.
I cud sprawiłeś na weselu.
Za wszystko, czym ich obdarzałeś,
przed sądem Ciebie opluwali
i bili, gdy w szkarłacie stałeś.
A później Cię ukrzyżowali.
Dzisiaj po naszej chadzasz ziemi.
Od Australii do Alaski
pochylasz się nad płaczącymi.
Masz dla potrzebujących łaski.
Uparcie uczysz, że bliźniego
miłować mają tak, jak siebie…
… że w ludziach wiele jest dobrego.
Ziarno posiane w dobrej glebie…
Iż masz uczynki ponad słowa,
chętnie Twe dary odbierają.
Stwierdzając, że to trudna mowa,
często się jednak odwracają.
Opium mas – czasem ktoś Ci powie
tonem stanowczym i wyniosłym.
Wiadomy znak czyniąc na głowie,
szepnie, że chyba jesteś osłem.
W swej drodze napotykasz Polskę.
Ona się cała Twoją mieni
i rojąc misje apostolskie,
nisko idee innych ceni.
Na myśl, by brata widzieć w wrogu
powiedzą, byś im nie dokuczał.
Wiadome im, co miłe Bogu
i nikt nie będzie ich pouczał.
Na dróg rozstaju zostawiony
w drewnianym świątku – niczym w grobie,
nie wiesz – pocieszać kto strapiony,
czy najpierw łzy obetrzeć sobie.
Wszak nie raz krzyczą: Idź precz żydzie,
a bywa, że Cię też oplują.
Uciechę znajdą w Twoim wstydzie.
Masz szczęście, że dziś nie krzyżują!
21.09.2006