Mistrz dźwięku, malarz, słowa tuz,
gdy w ciemną noc lub rankiem
zachodził do ogrodu muz,
znajdował tam kochankę.
I dziełu taką dawał treść:
ich dwoje w pięknym gaju.
Lub rozpoczynał słowa pleść
o bzach, słowikach, maju.
Pod oknem serenady grał;
na świat jej imię wołał,
bo u wybranki dostrzec chciał
jedynie twarz anioła.
A moją muzą jesteś Ty
w szarości dnia, od święta,
gdy barwne nas nachodzą sny,
lub smutek serce pęta.
I kiedy uśmiech ciepły dasz,
słowem ranisz jak batem,
spoglądasz księżycowi w twarz,
albo przyszywasz łatę.
Jeszcze – gdy w kuchni krzątasz się.
I na balowej sali.
Kiedy w twarz zimny wicher dmie
i gdy nas słońce pali.
Tak wiele powiedziałem słów;
każde z nich tylko bywa
srebrem – więc lepiej Muzo mów,
o tym, co serce skrywa.
26.03.2009