Miłość miewa i blaski i cienie,
bo charakter ludzki nie jest prosty.
Raz sprzed stóp Twych usuwam kamienie,
to znów wiodę przez ciernie i osty.
Któż kobiety duszę pojąć zdoła?
Lepiej głębię Twych uczuć opiszę,
kiedy czuję Twój dotyk anioła,
czy pomruki wulkanu gdy słyszę?
Jak Barbara chcesz być uwielbiana.
Chcesz bym znosił dla Ciebie grążele.
Ja Bogumił – wieczorem i z rana
w szarym życiu, szare miewam cele.
Droga życia, choć jest pokręcona,
pełna różnych losu przeciwności,
kamieniami troski wyłożona,
wiedzie jednak do kraju miłości.
Gromy gniewu, ochłodzeń powiewy,
i łzy z oczu płynące nas męczą.
Lecz przez burze, rzęsiste ulewy,
dojść możemy na spotkanie z tęczą.
W tej krainie, gdzie tęczy mieszkanie,
gdzie czeremchę biały kwiat oblewa,
wyznaczyliśmy sobie spotkanie.
Tam o szczęściu słowik nam zaśpiewa.
Tam będziemy trzymać się za ręce,
w jego srebrny głosik zasłuchani.
Uśmiech sobie poślemy w podzięce,
że jesteśmy razem. Zakochani.
06.01.1998