Prosiłaś, bym Ci ofiarował
wiersz, kiedy mnie nawiedzi muza.
Zrymować obiecałem słowa,
mając się za poezji tuza.
Muza nie przyszła. Nie wiem czemu.
Z kimś się spotkała pewnie nocą?
I przyszło prosić mnie biednemu
gwiazd, by spieszyły mi z pomocą.
Prośbą zdziwione wciąż mrugały;
lecz uzyskałem zapewnienie,
że będą w każdą noc spadały…,
byś mogła marzyć nieskończenie.
Księżyc powiedział coś miłego
i wiatr chciał składać poematy,
gdy promień słońca porannego
ciepłym dotykiem budził kwiaty
strojne wszelkimi kolorami.
Rosa okryła srebrem zieleń.
Motyl gdzieś płynął nad łąkami.
Ptaszęta słodkie wzniosły trele.
Dzień zmieszał barwy na palecie;
pewnie malował będzie drzewa.
Czyż wolno mówić mnie poecie,
kiedy przyroda wokół śpiewa?
07.07.2007