Odwiedzam restaurację
(czasami tak w życiu bywa),
nie by obiad czy kolację
zjeść, lecz wypić szklankę piwa.
Kryształowe żyrandole,
kelnera strój kryształowy,
kryształowa biel na stole.
Rzec by można – zawrót głowy.
Kelner kartę mi podaje;
uśmiecha się przy tym miło.
Widzę różne piw rodzaje
(win chyba w karcie nie było).
Czas tu spędzę idyllicznie.
Proszę coś, choć żre mnie trema,
z wyższych półek – zagranicznie.
Odrzekł: tego piwa nie ma.
No to może by coś z kraju
– zamówienie na myśl przyszło,
bym posiedzieć mógł w tym raju.
Nie ma! Nasze także wyszło!
Na mej twarzy grymas powstał.
Zadziwienie, czy uciecha?
Też wyszedłem. Kelner został.
Może nadal się uśmiecha.
07.03.2014