On – mąż stateczny. Z nim młoda dziewczyna.
Dniem utrudzeni szukali schronienia,
bo nadchodziła wieczoru godzina.
Radość w ich sercach kryły smugi cienia.
Jej rzekł Archanioł, że jest pełna łaski.
Jemu nakazał chronić Dziecię Boga,
co choć miłości przynosiło blaski,
dla wielu miało uchodzić za wroga.
W Betlejem miejsca zabrakło w gospodzie.
Przez obojętność, co ludziom przydana,
musiały w szopie – w pasterskiej zagrodzie,
chóry anielskie sławić swego pana.
Tam wół z oślęciem oddechem go grzali.
Biedni pasterze przybyli z darami.
Mędrcy ze Wschodu pokłon mu oddali;
ale i oni nie byli władcami.
Dziś – by się w moim domu zatrzymali!
Wszak jest na stole dla gościa nakrycie,
i wigilijne światełko się pali,
i biel opłatka sławi nowe życie!
Lecz myśl natrętna wciąż powraca: Boże,
gdyby naprawdę obcy zapukali
do drzwi w Wigilię, czy ja im otworzę,
czy raczej powiem, żeby poszli dalej?
20.12.2009