Noc jakich wiele. Złotem gwiazd zachwyca.
Na górskich szczytach i na jezior toni
kładzie się srebrem poświata księżyca.
Śpi świat zmęczony. W uszach cisza dzwoni.
Nagle radosne dobiegają pienia.
Gwiazda warkoczem nieboskłon omiata
i ciemność nocy w jasny dzień przemienia.
Moc niezwykłości w codzienności świata.
Posłaniec niebios ku pasterzom bieży
wołając: Wstańcie! Do szopy iść trzeba.
Tam pośród bydląt w zimnym żłobie leży
Dziecię, co władcą jest Ziemi i Nieba.
To Jemu – Gloria – śpiewa niebo całe.
Wy także złóżcie przed Nim swoje dary.
By pacholęciu temu oddać chwałę
spieszą juhasi. Z nimi baca stary.
Pośrodku hali stajenka uboga.
Anielskie chóry wyśpiewują: Luli!
Józef przybyłym pokazuje Boga.
Maria do piersi Dzieciąteczko tuli.
Stanęli kołem i biją pokłony.
Jedni, co sami zrobili oddają:
osełkę masła, oscypek wędzony.
Inni na gęślach pastorałki grają.
Za odwiedziny wdzięczni są im szczerze
Maria z Józefem, a Dziecina kwili
rączki podnosząc. Ubodzy pasterze
uradowani do swych stad wrócili.
* * *
My, gdy ta jedna w roku noc nastanie,
siedząc przy wspólnym stole w wieczór święty,
Ciebie będziemy chcieli wspomnieć Panie,
czy się ważniejsze okażą prezenty.
Życzenie szczere prosto z serca spłynie?
Może zwyczajny slogan ktoś usłyszy?
A przecież wszędzie radość ludzi słynie,
gdy Bóg się rodzi pośród nocnej ciszy.
24.11.2016