Loading

przed wieloma laty widziane oczyma dziecka

Wielkanoc z lat dziecięcych. Skryta we wspomnieniach.

Albo to umysł pragnie odnaleźć w marzeniach

głosy dawno przebrzmiałe. Uśmiech ojca, matki.

W tym dniu także świąteczny. Wciąż zerkają dziatki

ku stołowi, który dziś jawi się wspaniały.

Pokazały się na nim takie wiktuały

jakich nie ma na co dzień, ni w zwykłą niedzielę.

Na bialutkim obrusie wielkanocne ziele.

W nim – z małą chorągiewką cukrowy baranek.

Wokół matczyne ręce stawiają bab wianek

oraz kosz ze święconym, strojny koronkami

i pełny zdobionymi barwnie pisankami.

Chrzan ma miejsce przy soli w maleńkim dwojaku.

Dumnie puszą się ciasta – te z sera…, te z maku…

Spośród kiełbas i boczków chleb spogląda śmiało

po to, by nigdy w domu go nie brakowało.

I jakby tych pyszności jeszcze mało było,

na stole się kakao gorące zjawiło.

Pora zacząć śniadanie. Za te wspaniałości

wszyscy Bogu dziękują, prosząc, by w przyszłości

także je chciał darować. I by przez rok cały

szacunek, zgoda, miłość w domu panowały.

Rozpoczęto śniadanie. Ktoś je, a ktoś gada.

O dawniejszych zwyczajach ojciec opowiada,

a matka o swym domu rodzinnym wspomniała

i w oku jej na moment łza się pokazała

po tych, których już nie ma. Dziecięca wesołość

jednak nastrój radości rozsiewa wokoło.

Pisanek jeść nie wolno. Dotrwają dyngusa.

A dzieci właśnie na nie nachodzi pokusa,

bo to co zakazane – potrafi smakować.

Lecz wiedzą, że tradycję trzeba uszanować.

Takie było śniadanie przed laty w rodzinie.

Dziś trochę zapomniane. W pamięci głębinie

skryte w gąszczu lat przeszłych. Lecz wizja radosna

z każdym rokiem powraca. Wtedy wraca wiosna.

28.03.2010